Pamiętam, kiedy przeszli Francuzi przez Wartę, Bawiłem za granicą wtenczas, w roku Pańskim Tysiącznym osimsetnym szóstym; właśnie z Gdańskiem Handlowałem, a krewnych mam wielu w Poznańskiem. Jeździłem ich odwiedzić; więc z panem Józefem Grabowskim, który teraz jest rejmentu szefem, A podówczas żył na wsi blisko Obiezierza, Polowaliśmy sobie na małego źwierza. Był pokój w Wielko - Polszcze, jak teraz na Litwie; Wtem nagle rozeszła się wieść o strasznej bitwie; Przybiegł do nas posłaniec od pana Todwena, Grabowski list przeczytał, krzyknął: <> Ja, z konia zsiadłszy, zaraz padłem na kolana, Dziękując Panu Bogu.